Czy na Majorce potrzebujesz adaptera do ładowarki? Na Majorce znajdziemy gniazdka typu C, C-2 oraz F. Oznacza to, że możemy wybrać się w podróż bez konieczności zabierania ze sobą adaptera. Napięcie wynosi 230 V, natomiast częstotliwość 50 Hz. Majorka Last Minute. Szukasz pomysłu na tanie wakacje na Majorce?
Malwina Wrotniak2013-08-30 06:00redaktor naczelna 06:00fot. iStockphoto / / Thinkstock9 zamieszkałych wysp, które dzieli wiele mil oceanu. Kilka lat temu wyszły z grupy państw uznawanych przez ONZ za słabo rozwinięte. Oferują, co do zasady, życie łatwe i przyjemne, bez pośpiechu i politycznych rewolt. O leżącym na zachód od Afryki kontynentalnej Cabo Verde w rozmowie z cyklu #TamMieszkam opowiada mieszkająca tu Emilia Wojciechowska. Malwina Wrotniak, Na Cabo Verde tylko z wizą, prawda? Kilkadziesiąt euro, chwila na lotnisku i można przekraczać bramę? Emilia Wojciechowska: Tak, to prawda. Wiza w chwili obecnej kosztuje 25 euro i można ją bez większych formalności nabyć na lotnisku. Jest ważna przez miesiąc, ale jeśli komuś się spodoba i zechciałby zostać dłużej, jej przedłużenie nie stanowi problemu. Po prawie dwóch latach na Wyspach powie Pani, że na lotnisku przekracza się bramę raju? Hmm… mamy tutaj rajskie plaże. (śmiech) Na pewno żyje się spokojniej niż w Europie, bliżej natury i ludzi. A w sezonie „owocowym” takie smakołyki, jak mango czy awokado niemalże leżą na ulicy. "Na pewno żyje się (tu) spokojniej niż w Europie, bliżej natury i ludzi", fot. Thinkstock Ale, jak w każdym miejscu na świecie, są też pewne kwestie, które mogą denerwować czy przeszkadzać. Jeśli jednak przymknie się na nie oko, to myślę, że można poczuć się rajsko. (śmiech) Porzuciła pracę na etacie, wyjechała podróżować i pomagać innym – to może nie często realizowany, ale dość popularny scenariusz. 10 lat temu pomyślałaby Pani, że będzie działać według takiego planu? Myślę, że tak, bo jak właśnie się doliczyłam, to moja przygoda z wolontariatem zaczęła się mniej więcej dekadę temu! A wraz z nią mniej lub bardziej szalone projekty. Jak to się stało, że ten scenariusz w końcu zaczął się urzeczywistniać? Młodemu prawnikowi w Polsce wiatr w oczy czy ten wyjazd to zupełnie prywatna sprawa? Sądzę, że jeśli ktoś robi coś, co naprawdę kocha, to zawsze idzie z wiatrem. (śmiech) Bardzo lubiłam swoją pracę i nie było mi łatwo ją „porzucić”. Zawsze jednak mnie nosiło, zarówno w sensie podróżniczym, jak i wolontariackim. Emilia Wojciechowska - Polka na Wyspach Zielonego Przylądka, fot. arch. pryw. Pracując na pełen etat miałam szczęście, że zawsze udawało mi się wynegocjować z szefostwem urlop a to na pięciotygodniową wyprawę do Indii, a to na pedałowanie wraz z innym wolontariuszami granicą polsko-niemiecką w ramach projektu dziennikarskiego. "W 2007 roku Cabo Verde jako jedno z trzech państw wyszło z grupy państw słabo rozwiniętych według klasyfikacji ONZ", fot. Thinkstock Tuż po obronie, zamiast pójść w ślady większości kolegów i iść na aplikację, wyjechałam na półroczny projekt wolontariacki do Włoch. I bardzo chciałam taką przygodę powtórzyć, będąc już „starszą i mądrzejszą”. I chciałam tę przygodę powtórzyć zanim pojawi się mąż, dzieci, a przede wszystkim, zanim stuknie mi trzydziestka! (śmiech) I to był właśnie ten moment. Zaczęłam się rozglądać i pojawił się projekt. Miejsce nie miało znaczenia. To miał być zatem bardziej wolontariat niż podróż? Zdecydowanie bardziej wolontariat niż podróż. Ale oczywiście trudno usiedzieć na miejscu, gdy do odkrycia tyle nowych miejsc, tyle smaków, tylu ludzi do poznania. Każdą wolną chwilę przeznaczałam więc na eksplorowanie tych bliższych zakątków, zaś urlop na podróże do tych dalszych. Zorganizowanie sobie przeprowadzki na Cabo zajmuje… ile czasu? Dwa tygodnie! Tuż przed wyjazdem na Cabo miałam wcześniej zaplonowaną podróż do Kolumbii. Wróciłam, spakowałam rzeczy i zdeponowałam w garażu u znajomych, pojechałam na kilka dni do rodziców i ruszyłam. Pakowała się Pani z myślą o szybkim powrocie? Jedyna myśl, jaka towarzyszyła mi przy pakowaniu się była taka, żeby nie przekroczyć magicznych 20 kg. (śmiech) Jeszcze nie tak dawno temu po Wyspach Zielonego Przylądka hulał portugalski wiatr. Po blisko 40 latach od uniezależnienia pozostały jeszcze jakieś wyraźne wpływy? Czy poza oficjalnym językiem [portugalski – red.] cokolwiek łączy dziś oba kraje? O tak. Wiele produktów sprowadzanych jest z Portugalii, wiele firm jest mniej lub bardziej powiązanych ze spółkami portugalskimi. Portugalia jest najważniejszym partnerem gospodarczym, w szerokim tego słowa znaczeniu. Wiele osób, jeśli tylko mogą sobie na to finansowo pozwolić, wyjeżdża na studia czy poważniejsze leczenie właśnie do Portugalii. "Kabowerdeńczycy są zagorzałymi patriotami i co by się nie działo, to Cabo Verde, ich wyspa, ich miejscowość i tak jest najfajniejsza", fot. Thinkstock Przede wszystkim zaś większość tutejszych mężczyzn można podzielić na trzy kategorie – tych co są fanami Benfica, Porto albo Sporting, czyli najważniejszych portugalskich klubów sportowych. (śmiech) Wyspy nie mają szczęścia do żyznych ziem, z trudem rozwijają się tu też nowe technologie. Cabo Verde na tle innych lokalizacji nie gości zbyt często w turystycznych folderach przeciętnych europejskich biur podróży. Z czego żyje większość tego ponad 400-tysięcznego państwa? Turystyka jest akurat w chwili obecnej jednym z najważniejszych motorów kabowerdeńskiej gospodarki. Szacuje się, że reprezentuje 21,1% PKB, a samo Cabo z sezonu na sezon staje się coraz bardziej popularne, co wyraźnie pokazują statystyki – w ostatnich latach liczba turystów nieustannie rośnie. Rok 2012 w porównaniu z rokiem 2011 zanotował wzrost kształtujący są na poziomie 12,3%. Warto wiedzieć o Wyspach Zielonego Przylądka Co zobaczyć? Polecam spędzić dzień lub dwa z tradycyjną kabowerdeńską rodziną i o ile tylko możliwe, odwiedzić więcej niż jedną wyspę. Zboczyć z tradycyjnych szlaków, usiąść przed lokalnym barem, zagrać z lokalnymi (głównie starszymi) panami w karty albo ouri (afrykańska gra logiczna) i nieśpiesznie czekać, aż nagle pojawi się jakiś instrument muzyczny i ktoś zacznie intonować mornę (gatunek muzyczny na nostalgiczną nutę). Co kupić? Tańsze niż w Polsce są tu: świeże ryby, w tym tuńczyk (czasami kilogram prosto od rybaka kosztuje już 12 złotych!). Droższe niż w Polsce są tu: kosmetyki, sprzęt elektroniczny. Oczywiście wiele osób na tym korzysta i to właśnie turystyka przyczyniła się do dziesięcioprocentowego spadku współczynnika biedy w skali dekady (z 37% w 2000 roku do 27% 2010 roku), ale jest to też branża, w której pracuje wielu obcokrajowców, więc mimo wszystko większość Kabowerdeńczyków utrzymuje się z rolnictwa (a wykorzystuje się tu każdy skrawek ziemi, który się nadaje – jeśli trzeba w formie tarasów, a od jakiegoś czasu często nawadnia się technologią kropelkową) i usług, w tym z drobnego handlu. To prawda, że do wielu tutejszych domów regularnie spływa finansowe wsparcie z zagranicy? Podobno stanowi aż 25% PKB! Tak, to prawda, choć ja słyszałam o mniejszej liczbie. Wedle cenzusu z grudnia ubiegłego roku na wyspach żyje Kabowerdeńczyków. Dziś na pewno jest ich sporo ponad 506 tysięcy. (śmiech) Czasem mówi się, że diaspora jest dwa razy liczniejsza. "Jeśli chodzi o żywność, staram się kupować przede wszystkim produkty lokalne", fot. Thinkstock Zaryzykowałabym tezę, że każda rodzina ma kogoś zagranicą i od takiej osoby oczekuje się wsparcia, zarówno w formie materialnej, jak i niematerialnej, czyli przesyłania ubrań i innych przedmiotów. Większość emigrantów co najmniej raz do roku lub raz na dwa lata przyjeżdża na wyspy na wakacje i tu wydaje zarobione za granicą pieniądze. I akurat teraz jesteśmy w takim okresie wakacyjnym. Że pomocy potrzeba, wnoszę po Pani ciągłym pobycie na Wyspach. Wiadomo – pomoc przyda się wszędzie, ale czego Kabowerdeńczykom brakuje na co dzień najbardziej i w największej skali? Wyspy Zielonego Przylądka pod względem standardu życia są w czołówce państw afrykańskich, a dla niektórych, tak jak dla Wysp Świętego Tomasza i Książęcej (Sao Tome e Principe), są wręcz wzorem do naśladowania. W 2007 roku Cabo Verde jako jedno z trzech państw wyszło z grupy państw słabo rozwiniętych według klasyfikacji ONZ. Ale przed Cabo nadal wiele wyzwań i na ten temat można by wiele powiedzieć. Pokaż Tam mieszkam na większej mapie Myślę, że tym, co jest podstawą w każdej szerokości geograficznej, jest zdrowie i edukacja. W przypadku Cabo mam na myśli nie tyle ich poziom, co dostępność. Dzieciaki często muszą pokonywać kilometry górskich szlaków, żeby dotrzeć do szkoły. Nie każdy zaś szpital czy punkt pomocy medycznej jest równie dobrze wyposażony. Zdarza się, że mieszkańcy jednej wyspy w przypadku skomplikowanych zabiegów muszą szukać pomocy na innej wyspie i nie ma wyjścia – muszą być przetransportowani zwykłym samolotem pasażerskim albo statkiem rybackim! To w miarę stabilne politycznie miejsce – bez wewnętrznych rewolt. Przyzwyczajenie do status quo, brak obywatelskiego zainteresowania czy wyraz docenienia, że Wyspy idą do przodu? Tak pół żartem, pół serio, to myślę, że Kabowerdeńczycy prędzej „zaimprezują się” na śmierć niż nastąpi jakaś polityczna rewolta, no chyba że ustanowiono by zakaz zabawy. (śmiech) Generalizując, mieszkańcy wysp lubią swój nieśpieszny, spokojny tryb życia, biesiady ze znajomymi i rodziną. I to jest dla nich najważniejsze. O polityce dyskutuje się sporo, zwłaszcza w czasie kampanii. Potem ewentualnie trochę narzeka, zwłaszcza na władze lokalne. "Mieszkańcy wysp lubią swój nieśpieszny, spokojny tryb życia, biesiady ze znajomymi i rodziną. I to jest dla nich najważniejsze", fot. Thinkstock Ale tak poważniej: myślę, że istotnym elementem stabilności, zwłaszcza w kontekście Afryki, jest tu homogeniczność kulturowa i religijna. Poza tym większość osób ma poczucie, że politycy i tak zrobią swoje, a przeciętny obywatel na nic nie ma wpływu. Ale gdy zajdzie potrzeba, potrafią się lokalnie skrzyknąć, by coś we własnym zakresie zdziałać, bo na polityków poza kampanią i tak nie ma co liczyć. Ale bardziej globalne akcje byłyby trudne, choćby ze względów logistycznych – na Cabo składa się 9 zamieszkałych wysp, niektóre dzieli wiele mil oceanu. Poza tym Kabowerdeńczycy są zagorzałymi patriotami i co by się nie działo, to Cabo Verde, ich wyspa, ich miejscowość i tak jest najfajniejsza. Wolontariat uzależnia? O tak! Bo pozytywnie wpływa na zdrowie, samopoczucie i świat dookoła. To teraz inaczej: wolontariat w takim miejscu – uzależnia? Tak, tak! (śmiech) Wystarczy tylko pomysł odpowiadający rzeczywistym potrzebom, cierpliwość, wolny czas i wiele można zdziałać. Poza tym jeśli chodzi o miejsce - na Cabo żyje się, co do zasady, łatwo i przyjemnie. W zależności od wyspy – plażę lub piękne góry, a często i to, i to, mamy na wyciągnięcie ręki. Podobnie jak lokalne owoce, takie jak papaja i banany czy świeże ryby. No i sympatyczni mieszkańcy, którzy w każdym miejscu potrafią zorganizować grilla i wieczorek muzyczny. Zna Pani Polaków czy Europejczyków, którzy osiedlili się tu na stałe i z takim też zamiarem tu przybyli? Tak, na tych najbardziej turystycznych wyspach, mam tu na myśli Sal i Boa Vistę, może się zdarzyć, że częściej usłyszymy niemiecki czy włoski niż kreolski. Polaków poznałam kilku, nie ma nas jeszcze wielu, ale zdaje się, że grono stale się powiększa. Bez znajomości tutejszego języka taka migracja w ogóle ma sens? Przeprowadzając się na Wyspy mówiłam po portugalsku, więcej łatwiej było mi na pewno zasymilować się niż komuś, kto tego języka nie zna. Ale o ile portugalski jest językiem oficjalnym, to na ulicach mówi się po kreolsku. Po kreolsku w wydaniu miejsca, w którym się przebywa. "O ile portugalski jest językiem oficjalnym, to na ulicach mówi się po kreolsku", fot. Thinkstock Mieszkałam na kilku wyspach, więc koniec końców stworzyłam język będący mieszanką tych wszystkich odmian kreolskiego, którym mówię tylko ja. (śmiech) Mieszkańcy są jednak bardzo otwarci i nawet jeśli ktoś nie mówi ani be, ani me, ani po portugalsku, ani po kreolsku, to szybko go nauczą. Kreolskiego oczywiście. Choć miejsce w pierwszej chwili wydaje się końcem świata, wydatki wcale nie okażą się tak małe, jak można by tego oczekiwać. Za co Pani codziennie – mając w pamięci zakupy w Polsce – przepłaca? Za wszystko to, co jest z importu. Litr mleka w kartonie – około 4 zł, litr soku w kartonie – 6-7 zł, tabliczka czekolady – 10 zł, żel do kąpieli, który u nas można kupić za 5 zł, tu będzie kosztował co najmniej 10-15 zł. Wszystkie sprzęty elektroniczne itp. Ale przyznam się, że nie stanowi to dla mnie większego problemu, bo jeśli chodzi o żywność, staram się kupować przede wszystkim produkty lokalne, korzystając z tego, że papaja jest o wiele tańsza niż jabłko. A na pozostałe produkty, w tym ulubione kosmetyki, składam zamówienia i zapraszam w odwiedziny do siebie kogo tylko się da. (śmiech) Bez niektórych rzeczy na pewno można by się tu obyć. Tu kupujesz tu tyle, na ile cię stać, nie pożyczasz, nie obnosisz się ze swoim społecznym statusem – mam rację? Jak wszędzie, są ci co mają więcej, jak i ci co mają mniej. Ale te grupy są homogeniczne i ich światy raczej się nie przenikają. Z mojej obserwacji jednak na pewno istnieje zjawisko obnoszenia się statusem emigranta. Ale życie na Wyspach Zielonego Przylądka jest raczej wolne od instytucji kredytu i ciągłych myśli o konieczności spłacania odsetek? O tak. Prędzej pożyczka od kuzyna czy znajomego. Rodziny trzymają się razem, w jednym gospodarstwie często mieszka kilka pokoleń, pomagając sobie nie tylko finansowo. A w razie czego łapie się za telefon i dzwoni do wujka w Ameryce (Kabowerdeńczycy emigrują głównie do Stanów Zjednoczonych, Portugalii, Holandii i Francji). "Jak wszędzie, są ci co mają więcej, jak i ci co mają mniej. Ale te grupy są homogeniczne i ich światy raczej się nie przenikają", fot. Thinkstock Ale też z drugiej strony ludzie mają raczej zaufanie do banków i podobno często ci, którzy zamierzają inwestować, chętniej sięgną po kredyt niż zaryzykują własnym kapitałem. Jak Pani ocenia bankowość w tak egzotycznym miejscu? Wbrew pozorom Cabo to dość rozwinięty kraj i wiele usług jest na europejskim poziomie. Zaliczyłabym do nich również bankowość. Jest tu kilka banków, w tym dwa wiodące, które mają oddziały w każdej większej miejscowości. Klienci mogą skorzystać również z bankowości internetowej. W bankomatach, używając lokalnej karty, można nie tylko wybrać gotówkę, zapłacić za prąd, ale na przykład doładować saldo komórki. Zmierzając ku końcowi – na Cabo Verde najlepiej z przesiadką w Portugalii? Tak, bo wtedy przesiadka jest w mojej ukochanej Lizbonie! Jest to dobre rozwiązanie, ale zdaje się najdroższe. Warto polować na superpromocje czy na tych odcinkach po prostu trzeba nastawić się na słony wydatek? Zdecydowanie warto! Takim rozwiązaniem są loty czarterowe, głównie last minute. Można upolować lot nawet za 50 euro w jedną stronę, a jak dotąd bez większych problemów, co nie oznacza bez polowania, udawało się znaleźć połączenia z Europy w cenie 200 euro w dwie strony. Nie powinnam tu chyba podawać nazw przewoźników, więc wykorzystam to, by zaprosić do kontaktu* wszystkich, którzy byliby zainteresowani podróżą na Wyspy albo po prostu mieliby jakieś pytania. Dziękuję za rozmowę. * Więcej o Wyspach Zielonego Przylądka na Facebooku,na blogu lub poprzez
Polonia w liczbach. Wg danych statystycznych idescat.cat z 2012 r., w całej Katalonii legalnie mieszka ok. 13.457 Polaków. Polonia stanowi zaledwie 1,13% całej populacji obcokrajowców zamieszkujących Katalonię. Najwięcej naszych rodaków mieszka w prowincji Barcelona, następnie Girona, Leida i Terragona.
Super Express: Zdążył pan już go osobiście poznać? Joachim Marx: - Jeszcze nie. W sierpniu i na początku września zajmowałem się wnukami, a ostatnie 2 mecze odbywały się bez kibiców, więc nie mogłem być na stadionie. Ale niebawem go poznam, bo mamy się spotkać po jego powrocie z kadry. Wszystkie jego występy oglądałem w telewizji - Co się o nim mówi w Lens? - To wielkie zaskoczenie dla wszystkich. Ja go nie znałem, ale i francuscy dziennikarze go nie znali, więc samo podpisanie z nim kontraktu było zaskoczeniem. Wszyscy się dziwili – gdzie go tam w Ameryce znaleźli! Znajomi Polacy mieszkający tutaj dzwonili do mnie i mówili: Nareszcie mamy Polaka. Uspakajałem ich mówiąc, że jest Polak, ale żeby jeszcze potrafił kopnąć piłkę. - Okazuje się, że potrafi. Co panu się u niego podoba? - Uniwersalność. Frankowskiego wzięto na prawą pomoc, bo miał odejść z Lens Jonathan Clauss, ale ostatecznie został. Dlatego Frankowski wchodził na początku na parę minut. Trener ma tylu ofensywnych piłkarzy, że mógłby z nich zrobić dwie ekipy. Wygląda na to, że Clauss będzie grał, a Frankowski wyprzedził tych, którzy grali na lewej pomocy. Drużyna szybko go zaakceptowała, również kibice, bo tutaj jest pełno Polaków. Czekali na naszego rodaka od czasów Jacka Bąka, czyli prawie 20 lat. - Reprezentacja Polski pod wodzą Paulo Sousy idzie w dobrym kierunku? - Przeciwko Anglii reprezentacja zagrała fantastyczny mecz i zasłużenie zremisowała. Uważam, że kilku piłkarzy trzeba wymienić, ale spokojnie i systematycznie. Nie tak, że gdy piłkarz zagrał jeden słabszy mecz, to go wyrzucamy a bierzemy innego. Reprezentacja to nie klub, w którym wyniki trzeba robić od zaraz i każdy ma podstawową jedenastkę. - Trenerowi Sousie zarzuca się, że nie ogląda na stadionach meczów polskich drużyn. - Znam te zarzuty. Ale wiadomo, że najlepsi Polacy nie grają w Ekstraklasie, a na zachodzie Europy. Mam kolegów we Francji, którzy byli trenerami reprezentacji w Afryce i nie jeździli tam oglądać piłkarzy, ale po całej Europie, gdzie grali kadrowicze. Może to przyjemność dla niektórych, że selekcjoner będzie na meczu Legii, ale nie wiadomo, co jemu to da. - Nie dziwi pana, że w sztabie Sousy nie ma Polaków, bo jedyny z nich Hubert Małowiejski spełnia marginalna rolę? - Może powinien być polski trener, ale to Sousa decyduje o sztabie. Do Olympique Marsylia przyszedł Argentyńczyk Jorge Sampaoli ze swoim sztabem, w którym nie ma Francuza poza tłumaczem. Trochę dziwnie to wygląda jak Sampaoli krzyczy do swoich piłkarzy zza linii bocznej, to tłumacz też krzyczy w tym samym czasie. Tak wygląda piłkarski świat w tych czasach. i Autor: Cyfra Sport Przemysław Frankowski - Czy z Albanią w Tiranie możemy mieć problemy? - Zawsze byli niewygodnym rywalem dla nas, dlatego wynik 4:1 w pierwszym meczy był świetny. Rewanż może być bardzo trudny. Mają świetnych obrońców wychowanych i grających we Włoszech. Nie można ich lekceważyć, skoro kilka tygodni temu wygrali z Węgrami 1:0. - Stadion w Lens zamknięto dla kibiców z powodu rozrób na trybunach. Na innych stadionach w e Francji też są burdy, skąd takie zachowania kibiców? - Akurat zamieszki w Lens spowodowali kibice Lille, a bardziej ucierpiało Lens, również finansowo. Wracając do pytania - te rozróby to wina...Covidu. Tak długo ludzie nie byli na stadionach, że teraz chcą się wyładować. Kibice Lille byli przygotowani, mieli przy sobie klucze, żeby odkręcić krzesełka, bo inaczej nie można ich zdemontować. W ogóle atmosfera we Francji jest wybuchowa, w związku z mającymi obowiązywać paszportami sanitarnymi. Każda manifestacja na ulicach kończy się bójką z policją, więc nie dotyczy to tylko stadionów piłkarskich. Dokumenty. Majorka jest hiszpańską wyspą, dlatego też obywatele strefy Schengen i państw Unii Europejskiej nie potrzebują paszportów. Wybierając się na wakacje wystarczy zabrać ze sobą dowód osobisty. Taki dokument tożsamości lub paszport muszą również posiadać dzieci i niepełnoletnia młodzież.
Na Majorce mieszka mniej niż milion osób. W samym 2018 roku wyspę odwiedziło prawie 12 milionów turystów. Latem ich liczba bywa ponaddwukrotnie wyższa niż rezydentów. Najczęściej przyjeżdżają Niemcy i Brytyjczycy. W czołówce znajdują się też Skandynawowie i mieszkańcy krajów Beneluksu. Bratwurst i Robbie Williams Ze stolicy Palma de Mallorca do El Arenalu jedzie się samochodem 20 minut. Splatają się tu języki imperiów, na ulicach Londyn, Berlin, Rio de Janeiro. Można zjeść niemieckiego currywursta i zrobić zakupy w holenderskim supermarkecie SPAR, czasem wstąpić na sangrię i kanapki z hiszpańską jamón serrano. Obok plaż wyrastają wysokie jak wieże białe hotele, których dachy dotykają nieba. Bar przed wejściem ma napis "willkommen". Nad ladą nazwy drinków wypisane po niemiecku, na ścianach obrazy namalowane przez niemieckiego właściciela w czasie pobytu w Brazylii, obok reklama likieru Jägermeister. Bar Bierkaiser w Playa de Palma, El Arenal (fot. Shutterstock) Niemcy zaczęli kolonizować Majorkę w latach 50., choć nigdy nie powiedzieliby o niej jako o swojej kolonii. Dbają o poprawność, mimo to między sobą wyspę nazywają siedemnastym landem. Na Majorce turyści z Niemiec czują się jak w domu, mogą poznać rodaków z Kolonii, obejrzeć programy rodzimej telewizji, zjeść niedzielnego sznycla po berlińsku. Niektórzy przyjeżdżają każdego roku, całe pokolenia Niemców kojarzą dziś lato z Majorką, niektórzy osiadają tam na starość. Na ulicach nadmorskich kurortów pewnie czują się też ultraprawicowi działacze, którzy czasem z dumą prezentują ogolone głowy, a na nich tatuaże ze swastyką. Lokalne gazety donoszą, że wdają się w bójki, a na imprezach bez ironii krzyczą: "Obcokrajowcy, won!". Jeden z niemieckich barów w okolicach El Arenalu otworzył były polityk narodowy, dawny przewodniczący Narodowodemokratycznej Partii Niemiec, Holger Apfel. Restauracja Die Maravillas Stube powstała w 2014 roku, po tym jak Apfel wycofał się z polityki, działała przez trzy lata. Polityk serwował w niej dania z Bawarii, golonkę, białą kiełbasę i dzbany piwa. Niemieckie menu leżało na niebiesko-białych obrusach. Kilka kroków dalej bar London. Na środku sali stoi stół bilardowy, piwo Estrella jest za dwa euro, z głośników śpiewa Robbie Williams. Brytyjczyk z New Castle siedzi przy kontuarze. Rozmawia z barmanem, Holendrem, który na Majorce mieszka od lat. Obok nich Majorkanka, która przed chwilą wyszła z brazylijskiego baru po drugiej stronie ulicy. Holender tłumaczy rozmowę obojga gości, angielski przekłada na hiszpański, hiszpański na angielski. Choć bar London mieści się w El Arenalu, ze stałej obecności Brytyjczyków znana jest inna miejscowość, położony po drugiej stronie Palmy Magaluf. To tam odbywają się najhuczniejsze imprezy na wyspie, tam od lat narasta też niechęć do turystów. Władze miasteczka chcą zmiany. Od 2015 roku pod groźbą wysokiej kary nie można tam: pić alkoholu poza barem i hotelem między 22 i 8 rano, obnażać się publicznie, dokonywać czynności seksualnych na ulicach, skakać z hotelowych balkonów do basenów, sprzedawać ani reklamować gazu rozweselającego, organizować imprez na łodziach. Brytyjczycy oglądający mecz w barze w Magaluf (fot. Shutterstock) - Wszyscy żyjemy z turystów - mówi Marc Morell, lokalny aktywista i antropolog, który zajmuje się badaniem turystyki. - Gdyby nie oni, nie miałbym o czym pisać - śmieje się. Marc dorastał wśród obcokrajowców, jest synem pary przewodników. Już jako dziecko wielokrotnie słyszał o wpływie turystyki na wyspę, protestować zaczął, gdy był w liceum. W 1992 roku, kiedy już studiował, zapisał się do związku studentów, później został jego rzecznikiem. Dziś przynależy do stowarzyszeń zrzeszających europejskich i światowych antropologów, jest związkowcem, a od 2015 roku członkiem lokalnej partii politycznej Crida per Palma, która walczy o prawa lokatorów i domaga się ograniczenia masowej turystyki. Marc pracuje obecnie w Lipsku nad nowym projektem. Bada historię turystyki na Majorce, a przede wszystkim jej wpływ na życie mieszkańców, opisuje też lokalne formy sprzeciwu. Wyspa turystów Turyści zaczęli pojawiać się na Majorce już pod koniec XIX wieku, jednym z nich był Fryderyk Chopin, który wraz z George Sand spędził tam zimę na przełomie 1838 i 1839 roku. Mieszkał w Palmie, następnie przeniósł się do położonej 20 kilometrów od stolicy Valdemossy. Przemysł turystyczny najdynamiczniej zaczął jednak rozwijać się długo po wyjeździe kompozytora, bo w latach 50. XX wieku. 20 lat później na ulicach pojawili się pierwsi protestujący przeciwko turystom. Szlaki protestu przetarli ekolodzy, którzy sprzeciwiali się nie tylko turystyce, ale i urbanizacji w ogóle. Od początku należeli jednak do mniejszości, do mniejszości trafiały też ich akademickie postulaty. Dopiero dziś wyraźnie widać, że tłumy turystów niszczą środowisko, plaże, dziką naturę w centrum wyspy. Miliony ludzi zostawiają tony śmieci na plażach i w miastach. W Palmie cumują też olbrzymie statki wycieczkowe, które zanieczyszczają przybrzeżne wody. Dawniej zielony i porośnięty bujną roślinnością środek wyspy zaczynają przecinać pasma kolejnych dróg i autostrad. W latach 80. do protestujących dołączyli pracownicy hoteli walczący o lepsze warunki zatrudnienia. Strajkują i teraz - umowy, na podstawie których pracują, nie gwarantują im żadnego zabezpieczenia, ich praca jest elastyczna godzinowo i sezonowa. - Opłaty za wynajem mieszkań ciągle rosną. Przez to czują się jak w pułapce - mówi Marc. Wiele osób pracuje w kilku miejscach, latem wykonują zupełnie inną pracę niż zimą. Wtedy na Majorce pojawia się znacznie mniej turystów. Pojawia się coraz więcej głosów postulujących o ograniczenie turystyki na wyspie. Nie wszyscy jednak się z nimi zgadzają. Na zdj. baner w Palma de Mallorca (fot. Shutterstock) Młodzi Majorkanie często przynajmniej do trzydziestki mieszkają z rodzicami, nie stać ich na wyprowadzkę. Kiedy zarabia się mało i nie ma stałej pracy, jak pozwolić sobie na wynajem mieszkania, którego cena stale rośnie? Na umowie śmieciowej nie jest się też na tyle wiarygodnym, żeby dostać kredyt. Dla wielu mieszkańców konieczne staje się opracowanie nowych strategii przetrwania. Coraz częściej tam, gdzie mieszkałaby jedna rodzina, teraz mieszkają dwie. Carmen, Majorkanka, która wyjechała na studia do Valliadolid, wraca do Palmy każdego roku w czasie wakacji. Przez dwa miesiące pracuje wtedy jako kelnerka. W tym roku zatrudniła się w hotelowej restauracji, każdego dnia rozmawia tam tylko po angielsku. W przyszłym roku Carmen skończy studia, chciałaby wtedy wrócić do Palmy. Od kilku lat obserwuje wzrastające ceny wynajmu mieszkań. - Jest strasznie drogo. Dwa lata temu żona mojego brata przeprowadziła się do niego, na Majorkę. Przez trzy miesiące, od lipca do września, mieszkali z nami, dopiero później znaleźli mieszkanie za 600 euro miesięcznie, 35 metrów - mówi. Gdzie zamieszka Carmen, gdy wróci na wyspę? Na początku na pewno z rodzicami. Problem mieszkaniowy dotyczy wszystkich, najmocniej dotyka jednak najbiedniejszych, którzy najczęściej pochodzą spoza wyspy, często też spoza Hiszpanii. - Przyjechali tu z globalnego Południa albo wschodniej Europy. To oni wykonują najgorsze prace, są zatrudnieni na fatalnych umowach, ledwie wiążą koniec z końcem - oburza się Marc. Dziennik "Diario de Mallorca" informuje, że w 2018 roku Palma była czwartym miastem w Hiszpanii z najwyższymi czynszami, po Barcelonie, Madrycie i San Sebastian. W 2017 roku koszt wynajmu mieszkania na całych Balearach wzrósł o rekordowe 22,1 proc. Wielu mieszkańców było zmuszonych do opuszczenia centralnych dzielnic miasta. Jest to jeden z efektów działania internetowych platform noclegowych dla turystów, jak Airbnb, które umożliwiają pobyt w domach lokalnych mieszkańców. Krótkoterminowy wynajem jest gwarancją komercyjnego sukcesu w najbardziej turystycznych miejscach świata. Prowadzi jednak do gwałtownego wzrostu cen wynajmu na stałe. Tak w ciągu kilku lat stało się w Palmie. Palma de Mallorca (fot. Shutterstock) - Na Majorce granice turystyki przez lata były przesuwane. Przed 1970 rokiem mieliśmy wiele hoteli, w połowie lat 80. zaczęły mnożyć się apartamenty do wynajęcia, potem pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku popularna stała się agroturystyka, a od 2015 roku turyści śpią w naszych domach. Nie mam pojęcia, co będzie dalej - mówi Marc. Lokalni właściciele mieszkań również często biorą udział w protestach. Warunki ich pracy są na tyle złe, że potrzebują dodatkowego źródła dochodu. - Są zakładnikami perwersyjnej sytuacji. Może nie chcieliby wynajmować mieszkań turystom, ale muszą - podsumowuje Marc. - Najważniejszym problemem nie są drobni właściciele, ale olbrzymi inwestorzy, międzynarodowe firmy i banki. Wykupują oni często całe kamienice czy osiedla, które wynajmują potem turystom. To właśnie z nimi powinniśmy walczyć - dodaje. Pieniądze, które w ten sposób zarabiają "ludzie w garniturach", inwestowane są w budowę kolejnych rajów. - Teraz przenoszą się na Karaiby i do Zatoki Meksykańskiej. Mają tam tanią siłę roboczą, zupełnie jak na Balearach w latach 70. - porównuje Marc. To właśnie oni wykupili kiedyś miasto. "Masowa turystyka zabija" Niechęć do turystów dopiero niedawno stała się tematem rozmów mieszkańców Palmy. - Często możesz usłyszeć, że place, na których kiedyś bawiły się dzieci, są teraz zajęte przez stoliki i krzesła restauracji - mówi Marc. Gdy w czasie wakacji Carmen spaceruje ulicami miasta, w którym się wychowała, zauważa, że samochodów jest coraz więcej, ulice są zatłoczone, a lokalne sklepy już nie istnieją. - Piekarnia, do której chodziłam, była tu od 25 lat. Właściciel musiał ją zamknąć, nie stać go było na czynsz - mówi. - Ceny pną się w górę, jest coraz drożej i drożej. Mieszkańców nie stać na to samo, co turystów. Nie wydam 4 euro na kawę, wypiję ją w domu - dodaje. Plaża w El Arenal (fot. Shutterstock) Mniej więcej pięć lat temu w Palmie zaczęły powstawać platformy zrzeszające tych, którzy sprzeciwiają się turystyfikacji życia. Na rzecz zrównoważonej turystyki działa stowarzyszenie "Ciutat per qui l'habita" ("Miasto dla mieszkańców", należy do niego Marc). Jego członkowie protestują przeciw wysiedlaniu mieszkańców z historycznego centrum miasta, zamykaniu lokalnych sklepów i restauracji. "Ciutat" chce też zachęcać do wspólnej sąsiedzkiej aktywności i zapobiec przemianie Majorki w park rozrywki. W lipcu 2018 roku grupa aktywistów stawiła się na lotnisku z transparentami "Masowa turystyka zabija", na ścianach hoteli w Palmie pojawiły się napisy wzywające obcokrajowców do wyjazdu, na samochodach z wypożyczalni - wlepki, które wskazują: "to oni są winni". W marcu 2019 roku mieszkańcy Majorki zaprotestowali przeciwko budowie autostrady na południu wyspy, nie chcieli wycinki drzew. W niedzielę, gdy plac budowy był pusty, postanowili zasadzić tam drzewa na nowo. Na miejscu szybko pojawiła się policja i żandarmeria wojskowa. Mieli na sobie ciężkie buty, kamizelki kuloodporne i tarcze. Zaczęli sprawdzać dowody zgromadzonych. - Byłem w tym czasie w Lipsku, ale widziałem zdjęcia. To było przerażające. Tak wygląda odpowiedź na protest. Głównie chodzi o to, żeby zasiać strach wśród protestujących - mówi Marc. Ale protesty mają sens. Widać to w decyzjach lokalnych polityków. W 2017 roku władze Palmy dwukrotnie podniosły podatek turystyczny. Turyści, którzy zatrzymują się w hostelach i na kempingach, płacą 1 euro dziennie, pasażerowie statków wycieczkowych - 2 euro, ci, którzy wybierają hotele średniej klasy - 3 euro, zaś goście bardziej luksusowych obiektów - 4 euro. Podatek wspiera projekty ekologiczne. Najbardziej znaczącą i wyjątkową w skali kraju decyzją było wprowadzenie w 2018 roku w Palmie zakazu wynajmu mieszkań za pośrednictwem Airbnb i podobnych platform. Od lipca 2018 roku Airbnb dozwolone jest jedynie poza miastem, a także w domach jednorodzinnych. Badacze oraz dziennikarze wskazują jednak, że prawo nie jest przestrzegane. Od 2016 roku liczba wynajmowanych na Majorce lokali stale rośnie, jest ich obecnie o ponad 18 tysięcy więcej niż trzy lata temu. W maju 2019 roku Airbnb oferowało ponad 97 tysięcy mieszkań i pokoi do wynajęcia na Majorce, wiele z nich w Palmie. Wyjątkową decyzją było wprowadzenie w 2018 roku w Palmie zakazu wynajmu mieszkań za pośrednictwem Airbnb i podobnych platform (fot. Shutterstock) Władze stolicy podkreślają, że zależy im na wspieraniu zrównoważonej turystyki na całej wyspie, dlatego wprowadzają ograniczenia, podwyższają podatek turystyczny i zachęcają do przyjazdu poza sezonem. Mateusz Kaczmarek, student Wydziału Geografii Miast i Turystyki Uniwersytetu Warszawskiego, który w ramach wyjazdu stypendialnego przebywał na Majorce i obserwował lokalną turystykę, uważa, że kampanie medialne przekonujące do przyjazdu zimą niewiele zmienią. - Majorka to turystyka trzech s: sea, sand and sun - morza, piasku i słońca. Poza sezonem większość hoteli jest zamykana, redukowana jest liczba zatrudnionych w branży usługowej. Turystyka wtedy zamiera, ludzie tracą stałe źródła dochodu i próbują utrzymać się z zarobionych w sezonie pieniędzy - mówi. Oparcie niemal całej gospodarki na turystyce niesie za sobą ryzyko. Stąd w mieszkańcach Majorki pewna sprzeczność: mają dość turystów, a jednocześnie boją się, co stanie się, gdy zaczną oni wybierać nowe, jeszcze tańsze raje? Co, jeśli nie przyjadą zimą? - Turystyka to kapryśny biznes, na który wpływają ceny ropy naftowej, trendy wycieczkowe, bezpieczeństwo międzynarodowe. Na Majorce bańka zaczyna powoli pękać, przewiduje się, że w 2019 roku spadnie liczba odwiedzających wyspę Niemców. Coraz częściej wolą oni wybrzeże tureckiej riwiery, bo jest tam taniej - dodaje Mateusz. Nie wszystko da się sprzedać Z Plaça d'Espanya w Palmie odjeżdżają podmiejskie autobusy. Dopiero po 30 minutach spędzonych w jednym z nich można przenieść się do miejsca, gdzie poza sezonem w ogóle nie słychać języków obcych. W Bunyoli, małym miasteczku w centrum wyspy, życie skupia się na głównym placu, który nazywa się "plac", i w barze Paris. Dziadkowie piją spienione mleko w małych przezroczystych szklankach, często przychodzą z wnukami, które biegają po całej knajpie. Im później, tym tłoczniej. Niektórzy mężczyźni zamawiają piwo i w czasie oglądania meczu piłki nożnej rozpinają koszule. Starsi przynoszą karty, najpierw rozkładają zielony obrus, dopiero potem wyciągają talię. Może tak było też kiedyś w El Arenal, rybackiej wiosce nad morzem, dziś stolicy niemieckich szyldów. Latem turyści trafiają jednak i do Bunyoli, o podobnych miasteczkach czytają w Internecie i w przewodnikach Lonely Planet. Odnajdują plaże, na które przez lata jeździli tylko mieszkańcy. - Pojawiają się w miejscach, w których nigdy ich nie widzieliśmy - mówi Marc. - Przyjeżdżają na wiejskie festyny. Dawniej były one adresowane tylko do mieszkańców, teraz zaczynają być organizowane głównie dla turystów - dodaje. Wycieczkowiec w porcie w Palma de Mallorca (fot. Shutterstock) Marc uważa jednak, że to nie Niemcy z Kolonii, Polacy z Warszawy czy Anglicy z Newcastle są winni, ale "ludzie w garniturach". - Zabronienie przyjazdu obcokrajowcom niczego by nie rozwiązało. Problem jest głębszy, dotyczy tego, kto kontroluje przemysł turystyczny, tego, kto posiada środki produkcji, kto stoi za liniami lotniczymi, które przewożą tak wiele osób - mówi. - Niektórzy postulują: turyści muszą zrozumieć i przystosować się do naszej kultury. To jednak niemożliwe. Oni przyjeżdżają tu na tydzień - podsumowuje. Co zrobić, żeby nie być turystą, który szkodzi? Coraz głośniej mówi o tym wiele organizacji i stowarzyszeń. Na stronie internetowej można przeczytać, że popularność ofert all inclusive prowadzi do zamykania lokalnych sklepów i restauracji. Turyści, którzy wybierają tę formę odpoczynku, rzadko wychodzą poza hotel, wszystkie potrzeby realizują wewnątrz turystycznych oaz. Działacze na rzecz zrównoważonej turystyki przestrzegają też przed wsiadaniem na statki wycieczkowe, które, podobnie jak hotele, w pełni organizują turystom czas i minimalizują wpływy do lokalnego budżetu, ponadto zanieczyszczają środowisko. Na całym świecie odnotowuje się też przypadki łamania praw pracowników hoteli i wycieczkowców, ich pensje opierają się głównie na napiwkach, a pracodawcy oferują im minimum zabezpieczenia. Wielu badaczy odradza też korzystanie z Airbnb, którego popularność nierzadko prowadzi do podwyżek cen mieszkań. Aktywiści podkreślają, że zrównoważona turystyka jest możliwa. Jej podstawą jest przestrzeganie praw pracowników obiektów turystycznych oraz członków lokalnych społeczności. Może ona zapobiegać wykluczeniu i zmniejszać, a nie pogłębiać, nierówności. Wieczór w Magaluf (fot. Shutterstock) *** Lotnisko na Majorce jest trzecim, największym w Hiszpanii, rząd stale powiększa je, by przyjmować więcej turystów. W 2018 roku odnotowano na nim obecność 29 milionów podróżnych. Przejście między wszystkimi strefami i skrzydłami olbrzymiego obiektu zajmuje jakieś półtorej godziny. Tyle samo wystarczy, by przejechać przez Majorkę z północy na południe, z plaży Cala Sant Vicenç do latarni morskiej Far del Cap Salines. Maria Dybcio . Ukończyła studia w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW i Polską Szkołę Reportażu. Mieszka w Warszawie, po której oprowadza czasem turystów. Podróżuje, najczęściej w kierunku Lizbony. W miastach śledzi przemiany architektury i pamięci oraz relacje między turystyką a lokalnością.
Majorka to dla mnie najpiękniejsza wyspa na całym Morzu Śródziemnym. Po pierwsze ma wspaniały klimat i ponad 300 słonecznych dni w roku, ciepłe i przeźroczyste morze, skaliste góry, tajemnicze zatoki, romantyczne miasteczka oraz przepyszną kuchnia. Po mojej trzeciej podróży na Baleary mogę śmiało po
Pracowników, którzy większą część swoich dochodów osiągają w Niemczech, ale dom rodzinny posiadają w Polsce określa się mianem pracowników transgranicznych — Grenzpendler. Pracowników takich nie obowiązuje nakaz meldunkowy w Niemczech, mogą oni pozostać przy stałym meldunku w Polsce. Wbrew pierwszemu wrażeniu właśnie to rozwiązanie często okazuje się najbardziej korzystne decyzję o miejscu zameldowania należy przede wszystkim określić, czy chcemy przeprowadzić się do Niemiec na stałe. W przypadku przeprowadzki sprawa jest jasna. Zgodnie z prawem polskim i niemieckim nie jest możliwe posiadanie dwóch adresów zameldowania, dlatego przeprowadzając się na stałe do Niemiec to właśnie w tym kraju powinniśmy zostać zameldowani, to tutaj odprowadzamy podatki, wysyłamy dzieci do szkoły, korzystamy z niemieckiej opieki zdrowotnej. Zupełnie inaczej jest w przypadku, kiedy dom i rodzina zostają w Polsce, a Niemcy są tylko miejscem pracy. W takim wariancie osoby pracujące na terenie Niemiec mogą korzystać z praw i obowiązków jako pracownik transgraniczny i najczęściej jest to opcja najbardziej dla nich korzystna — mówi Marcin Obiegły, właściciel agencji ASMO Solutions, pośredniczącej w zatrudnianiu polskich fachowców na rynku niemieckim. Grenzpendler — praca w Niemczech, meldunek w Polsce Zgodnie z unijną definicją, mianem pracownika transgranicznego określa się osobę, która pracuje w innym, niż miejsce zamieszkania, państwie członkowskim. Pracownik taki wraca do kraju zamieszkania każdego dnia (Grenzgänger) lub co najmniej raz w miesiącu (Grenzpendelr). Pracownik transgraniczny musi być traktowany tak samo jak pracownicy w kraju w którym podjął pracę. Posiada on prawo do świadczeń podstawowych i dodatkowych. Do tej pierwszej grupy należą m. in. świadczenia w zakresie chorób, macierzyństwa, wypadków przy pracy, zasiłki czy świadczenia rodzinne. Do dodatkowych zalicza się natomiast chociażby zniżki na przejazdy środkami publicznymi, stypendia naukowe, dostęp do edukacji czy karty parkingowe dla niepełnosprawnych. Pracownik transgraniczny na co dzień będzie podlegał przepisom obu krajów. Prawo kraju, w którym pracuje, ma zastosowanie do: zatrudnienia i podatku dochodowego, większości praw w zakresie zabezpieczenia społecznego. Prawo kraju w którym mieszka ma zastosowanie do: podatków od nieruchomości i większości pozostałych podatków oraz formalności związanych z pobytem — wyjaśnia Marcin Obiegły. Jedną z korzyści wynikających ze stałego meldunku w Polsce i pracy w Niemczech jest gwarancja świadczeń zdrowotnych na terenie obu krajów. Pracownik ubezpieczony w Niemczech i zamieszkujący na terenie Polski w celu zapewnienia sobie prawa do rzeczowych świadczeń zdrowotnych w Polsce powinien uzyskać od jednej z niemieckich kas chorych dokument E-106. Dokument ten należy zarejestrować w oddziale wojewódzkim Narodowego Funduszu Zdrowia właściwym ze względu na miejsce zamieszkania w Polsce. Po jego zarejestrowaniu wydane zostanie tzw. poświadczenie, na podstawie, którego przysługuje pełny zakres świadczeń opieki zdrowotnej, jaki przewidziany jest w ramach publicznego systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Jeśli natomiast pracownik jest na stałe zameldowany w Niemczech, niestety każdorazowo po zwolnienie lekarskie, czy receptę musi udać się do lekarza w Niemczech i w tym kraju przebywać w trakcie trwania całego zwolnienia lekarskiego — mówi Aleksandra Sawicka, specjalista w firmie ASMO Solutions. Podatki, emerytura i 500+ To pracodawca w imieniu pracownika składa wniosek o wystawienie zaświadczenia poborów podatkowych w niemieckim urzędzie skarbowym (Bescheinigung für den Lohnsteuerabzug). Pracownik ma jedynie obowiązek zgłoszenia tego faktu w Polsce, bez obaw o dalsze należności skarbowe. Należy pamiętać o tym, aby nie dopuścić do sytuacji w której składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne byłyby odprowadzane jednocześnie do dwóch systemów ubezpieczeniowych. Wielu kierowców ma wątpliwości co do możliwości pobierania benefitów wynikających z programu 500+ w Polsce oraz niemieckich świadczeń Kindergeld. Warto wiedzieć, że Kindergeld możemy pobierać na to dziecko, na które nie przysługuje nam beneficjum wynikające z założeń programu 500+. Czyli w praktyce, na pierwsze dziecko możemy pobierać Kindergeld, a na drugie 500+. Wystarczy wypełnić wniosek, pobrać zaświadczenie od pracodawcy oraz dostarczyć je wraz ze wspomnianym wcześniej Bescheinigung für den Lohnsteuerabzug i czekać na decyzje Familienkasse Chemnitz, — tłumaczy Marcin Obiegły — częste pytania padają także o świadczenia emerytalne. Emerytura to nie jest zapomoga, a coś co każdy z nas sobie wypracował i niezależnie od faktu czy mieszkamy w Polsce, w Niemczech czy na Majorce dla każdej osoby pracującej w Niemczech jest liczona w ten sam sposób — dodaje.
Polacy na Fuerteventura. Ta grupa jest dla zabawy, informacji, kulturalnej wymiany zdań. Dla wszystkich Polaków żyjących na Fuerteventurze, Polaków zamierzających odwiedzić wyspę Przeprowadzić się na Mauritius? Brzmi cudownie! Ale czy kraj, który wygląda jak z pocztówki, naprawdę jest ideałem? Rzeczywistość jest nieco inna. Rozmawiamy z Polakiem, który zna to państwo od podszewki. „A może by tak rzucić wszystko i przeprowadzić się w cudowne miejsce? Uciec od polskiej pluchy, spróbować pracować zdalnie (jeżeli mamy taką możliwość) lub żyć z oszczędności, poniżej kosztów, które przeznaczamy na comiesięczne wydatki w naszym kraju?”Niejednej osobie taki plan chodził – lub chodzi – po głowie. Wśród naszych czytelników i forumowiczów są i tacy, którzy mieszkają w egzotycznym kraju, łącząc pobyt z pracą zawodową. Z góry należy powiedzieć: to, co świetnie wygląda w marzeniach i na papierze, niekiedy podczas realizacji staje się porozmawiać z Wojtkiem Maruszewskim, który od kilkunastu lat prowadzi na Mauritiusie szkołę nurkową „WojtekDiving”.. . . . .Paweł Kunz, Wojtek, żyjesz w raju…Wojtek Maruszewski: No tak, wiele osób mi to mówi (śmiech). Mauritius to naprawdę cudowne miejsce. Czasami dla żartów stwierdzam, że jestem na wiecznych dawna mieszkasz na Mauritiusie?Zebrało się tego już ponad 20 lat?!Tak. Zaczęło się od miłości, potem był biznes, teraz znów miłość. I wsiąkłem w ten kraj jak w z Krakowa?Urodziłem się w Krakowie, ale wychowałem w Warszawie, jestem z Mokotowa. I taka „zadziorność warszawska” niejeden raz mi się w życiu przydała. Tutaj, na wyspie, Wojtek MaruszewskiCo motywuje człowieka z Polski, aby przeprowadzić się na Mauritius? W powszechnym odczuciu, to bardzo ekskluzywne i drogie miejsce…W moim przypadku to była miłość. Ale taka podwójna. Do wody… i do kobiety. Od dzieciństwa kochałem wodę, szybko nauczyłem się nurkować. Będąc już dojrzałym i doświadczonym człowiekiem, kiedy byłem na etapie myślenia, co chcę robić dalej w życiu – pomyślałem sobie: kurde, przecież nigdy nie jest za późno na realizację swoich marzeń. No i tak się właśnie się zajmowałeś w Polsce?Byłem związany z branżą teleinformatyczną. Miałem możliwość wyjechać do Francji i tam podjąć pracę – spędziłem w różnych miejscach w sumie 4 lata… ale brakowało mi wody, tego ciągłego kontaktu z nią. Aż któregoś dnia powiedziałem sobie: jak nie teraz, to kiedy?! Dodatkowym impulsem było to, że podczas pobytu we Francji poznałem piękną kobietę, pochodzącą z Mauritiusa. I życie się potoczyło tak, że ta kobieta została moją żoną, a ja się przeprowadziłem właśnie tutaj mam to wszystko, co sprawia mi radość. Przejrzystą wodę, świetny klimat, spokojne życie, miłych ludzi jak bajka…Tak, ale kiedyś było jeszcze lepiej. Ta wyspa bardzo się zmieniła i nie wszystko poszło w takim kierunku, który mi odpowiada. Kilkanaście lat temu tutaj było nieco inaczej, moim zdaniem lepiej. Teraz pobudowano mnóstwo ekskluzywnych hoteli, resortów dla naprawdę bogatych turystów, życie się zmieniło. Sami mieszkańcy narzekają, że turystyka zniszczyła trochę ten unikalny klimat sjesty. Chociaż ja się z tym do końca nie zgadzam. Bo jak ktoś dobrowolnie się decyduje na takie „wypaśne” wakacje i nie ruszy się z hotelu, to jego w złotej klatce?Dla turystów czasami tak. Szczególnie tych resortowych. Ale w odróżnieniu od Reunion czy Seszeli, tu naprawdę można przyjechać na własną rękę, bez brania bardzo drogiego pakietu z biura podróży. To ważne, podkreśl to: są kwatery na Airbnb, inne możliwości, można robić zakupy w normalnych sklepach, wszystko jest osiągalne. Niekiedy przylatują do mnie znajomi, i po wizycie w markecie mówią: „ale tutaj macie wszystko, jest jak w Europie!”. Tak, mamy wszystko – może nie w tak bogatym asortymencie… i nie aż tak tanie, ale wakacje na Mauritiusie? Brzmi ciekawie. OK, szybkie pytanie, ile kosztuje butelka piwa w sklepie? Ile turysta zapłaci za kanapki, fast foody, jedzenie w restauracjach? Czy dla przeciętnego turysty jest tu drogo?Płacimy w rupiach maurytyjskich, przelicznik jest prosty, 10 PLN to 92 MUR, więc zaokrąglając, widząc cenę w sklepie, obcinasz jedno zero i masz cenę w złotówkach. Piwo w dużej butelce (większej niż 0,5 litra), to około 7-8 PLN. Co do innych cen, wszystko zależy od tego, gdzie kupujesz. Nie ma problemu z kupieniem kebaba w cenie takiej samej jak w Polsce, albo ze znalezieniem knajpki, gdzie za danie z ryżem – tutaj wszyscy jedzą ryż – na przykład ośmiornicę, zapłacisz 140 MUR. To 15 PLN, chyba nie jest to majątek, prawda?Nie do wiary, chcesz powiedzieć że życie na Mauritiusie jest tańsze niż w Polsce?!Pod pewnymi względami tak. Pamiętaj, że jest ogromna różnica między zarobkami miejscowych, a zarobkami tych, którzy tutaj przylatują na kontrakty… oraz turystami, dysponującymi zasobnym portfelem. Te dwie ostatnie grupy dosyć skutecznie windują ceny. Niemniej, jeżeli jest się na miejscu, wiele rzeczy można kupić i dostać za relatywnie niewielkie Kirill Umrikhin, shutterstockW porządku, jestem Paweł z Polski, nie znoszę jesiennej pluchy, mam wolny zawód, który mogę wykonywać przez internet. Pakować plecak i planować spędzenie kilku miesięcy na Mauritiusie? W ten sposób część z moich znajomych pracuje zdalnie z Teneryfy, Malty i chwileczkę. Jedzenie i niektóre rzeczy są w miarę tanie. Ale wynajęcie mieszkania na dłuższy pobyt (long term) to już nie są małe koszty. Jak ci się zamarzy mały domek na plaży, to przygotuj się na 9-10 tys. PLN miesięcznie wydatku. Dodatkowo, nie możesz ot tak, sobie tutaj pracować. Są restrykcje związane z wizami. Turystycznie możesz tutaj przebywać do 90 dni bez wizy, mając bilet powrotny, zarezerwowane spanie i środki wystarczające na przeżycie (MSZ informuje, że osoby odwiedzające Mauritius powinny posiadać środki niezbędne do utrzymania się w czasie pobytu, ok. 100 USD na dzień – przyp. red.).Czyli opcja: rzucam wszystko i przylatuję tutaj – raczej nie byłaby dobrym pomysłem? Wiesz, w tym roku pisaliśmy na o okazjach na bezpośrednie połączenie lotnicze z Polski nawet za kwotę poniżej 1500 spokojne działania, przeliczenie wszystkiego, emocje odkładając na chwilę z boku. Wiesz, z każdym rajem jest tak, że marzymy o nim… ale jak mamy go na co dzień – niekiedy przestaje być aż tak nie ma tańszych możliwości zakwaterowania przy dłuższym pobycie?Są, ale trzeba się ich trochę naszukać. Nie ty pierwszy i nie ty ostatni chciałbyś tutaj spędzić kilka miesięcy – w Port Louis, Beau Bassin i w innych miejscach na wyspie mieszka mnóstwo ludzi ze Skandynawii, Chin, z tym wyjazdem, ja raczej preferuję chłodniejsze się, naprawdę warto. Internet mamy bardzo szybki i stabilny, więc wiesz…O widzisz, ubiegłeś moje kolejne pytanie: co z dostępem do sieci?Nie ma najmniejszego problemu. Ktoś, kto pracuje przez internet, nie będzie mieć żadnych problemów. Za pakiet z telewizją cyfrową płacę jakieś 1000 MUR miesięcznie, a łącze internetowe jest szybkie, rozmawiamy teraz przez WhatsApp bez żadnych problemów. To zresztą powszechne, tutaj wszyscy używają internetu do komunikacji. Bo normalne połączenia telefoniczne z Polski są zauważyłem. Dwie minuty rozmowy z polskiej komórki na Mauritius – blisko 15 właśnie (śmiech).Fot. byvalet, shutterstockW jakim języku można się porozumiewać?Językiem urzędowym jest angielski, ale bezproblemowo można w części miejsc porozmawiać po francusku. A jest o czym, bo miejscowi są skorzy do rozmów, wiecznie uśmiechnięci, wyluzowani. To zupełnie inne miejsce niż inne kraje afrykańskie, są niezależni od 1968 roku, kraj jest demokratyczny, są wybory, fabryki, inwestują tutaj duże firmy, widać sporo kapitału z o inwestycjach – czy w życiu codziennym prowadzenie tutaj swojej firmy to użeranie się z biurokracją i dziwnymi regulacjami prawnymi?Nie bardziej niż w Polsce. Tutaj żyje się spokojniej, na wszystko jest czas. Naprawdę, jeżeli ktoś chciałby na Mauritiusie spędzić kilka miesięcy, warto włączyć w głowie przycisk „slow”. I cieszyć się chwilą, pogodą, jest obcokrajowców? Spotykasz Polaków, którzy tutaj mieszkają na stałe?Dużo. Tak jak mówiłem, wyspa przyciąga wielu ekspatów. Z Polski również nie tylko na wakacje ludzie przyjeżdżają. Mamy tutaj małą grupkę Polonii, a nawet polskiego lekarza. Jesteśmy mocno zżyci ze sobą, spotykamy się przy różnych okazjach, spędzamy razem święta. W grupie zawsze Wojtek MaruszewskiA turyści z Polski?Polaków-turystów na Mauritiusie jest coraz więcej. Są bezpośrednie połączenia czarterowe z Polski, kilka miesięcy temu mieliśmy tu naprawdę tłumy naszych rodaków. To były fajne historie, nawet związane z lotnictwem: kapitanowie u mnie rozrywkowo nurkowali, szefowa pokładu robiła tak zwane „intro” z instruktorem, było dużo śmiechu. Jeszcze raz to powiem, na Mauritiusie jest inaczej niż na Seszelach. Jasne, jak chcesz wydać worek pieniędzy – nie ma sprawy. Są hotele po 10 000 PLN za dobę. Tyle, że to nie jest jedyna firmę zajmującą się obsługą chętnych na nurkowanie, zarówno amatorów jak i tych nieco bardziej zaawansowanych w tym hobby. Ile kosztuje u Ciebie taka przyjemność?Jeden „nurek”, z łódki, w bardzo małych grupkach, niekiedy 2-3 osobowych, to 140 PLN. Dla miejscowych mamy inny cennik, staramy się wspierać młodzież, którą nie zawsze stać na przyjemności. Co do cen, wszystko można negocjować. A sama woda jest niesamowita. Ocean jest bardzo zróżnicowany, bardzo często towarzyszą nam ławice tuńczyków, barakud, płaszczek. Prądy, laguny, podwodne groty, „krzaki” koralu – to naprawdę niezapomniane całoroczna rozrywka?Praktycznie tak. Tutaj mamy bardzo łagodny klimat, słońce, sezonowe wahania temperatury są bardzo małe. Nawet w trakcie naszej zimy, która przypada na wakacyjne miesiące w wsf-s, shutterstockOK, a jak nie lubię nurkować? Czy mam jakieś inne alternatywy na spędzanie wolnego czasu?Jasne! Na miejscu mamy przepiękne plaże, można wybrać się na rafting albo wyprawę quadami. Co jeszcze mogę polecić? Cudowny widok z okolic krateru wulkanu Trou Aux Cerfs, siedem kolorów ziemi Chamarel, plantacje herbaty, park żółwi. Naprawdę, nie ma się jak nudzić. Chyba, że chcemy się nudzić… to po prostu idziemy na plażę i mi wspominał o wędkowaniu…A tam wędkowanie! Od razu można się wybrać na wyprawę-połów marlina. Na pół dnia, na cały dzień, można to na przykład połączyć z oglądaniem delfinów na zachodnim świetnie. I fakt, pewnych rzeczy i kosztów na Mauritiusie nie „przeskoczymy”. Dlatego taki pobyt w wakacyjnym raju trzeba gruntownie ochrim, shutterstockZapytam się wprost. Da się dorobić na Mauritiusie?Wiesz, to zależy. Ja nie jestem bogaty, nie dorobiłem się dużego majątku. Ale z kolei nie mam zbyt wygórowanych potrzeb, to co mam, w zupełności mi wystarcza. O miskę ryżu nie muszę się prosić. Chyba są łatwiejsze kraje do szybkiego pomnażania pieniędzy niż Mauritius… ale to już indywidualna decyzja każdego człowieka, co i jak chce robić w życiu. Kwestia zawody, które gwarantują pracę?Jeżeli dobrze nurkujesz i znasz angielski, a najlepiej jeszcze inny język obcy, pracę znajdziesz tu wszędzie. Ale nie tylko w zawodach związanych z wodą jest zapotrzebowanie na pracowników. Poszukiwani są lekarze, informatycy, specjaliści od transportu i logistyki. Dużą część zawodów, szczególnie tych fizycznych, opanowały poszczególne nacje – mamy tu mnóstwo pracowników z Indii i wrócić do Polski?(dłuższa cisza) Nie. Wiesz, Mauritius to moje miejsce na ziemi, tu odnalazłem spokój. Każdemu tego życzę: realizacji marzeń i swojego ulubionego kącika. Warto marzyć i realizować zamierzenia. Nawet jeżeli próby nie zawsze będą na koniec: zachęcasz czy odradzasz?Zachęcam! Ale z głową, aby nie być potem mocno rozczarowanym. Szkoła jazdy, gdzie można się nauczyć jeździć autem z instruktorem mówiącym po polsku, i to w maleńkiej miejscowości Port d'Andratx (zaledwie 11 tysięcy mieszkańców), już sygnalizuje że Polaków, na Majorce jest dużo. 28 km od Palmy, stolicy wyspy, w te okolice wielu naszych rodaków przeniosło się z Polski i kupiło nieruchomości.
Szukasz profili pokazujących życie w jakimś miejscu na świecie? Dobrze trafiłeś! Stworzyłam katalog najciekawszych profili z całego globu! W zestawieniu znajdują się zarówno osoby pracujące w turystyce, jak i te spoza branży, które ciekawie zajmują się tematem. Wiele spośród kont należy do agencji lokalnych – fakt, że są tu wspomniane nie jest reklamą ich usług, lecz informacją, że na tych kontach znajdziecie świeże, zaktualizowane stories i Albania – Iza to juz właściwie stały polski element albańskiego krajobrazu. Od lat prowadzi swoją agencję lokalną, a o Albanii wie właściwie wszystko. Polecam lekturę wywiadu z Izą na blogu (klik!)Krysia w Albanii – Krysia jest rezydentką największego polskiego organizatora turystycznego. Pokazuje Albanię od strony turystyki zorganizowanej. Często w jej relacjach goszczą hotele w Durres oraz aktualne informacje o sytuacji w – licencjonowany przewodnik po Gjirokastrze. Dużo ciekawostek o – Rokasana od 11-stu lat mieszka we Wlorze. Pokazuje jak wygląda życie w Albanii, prowadzi świetnego is Juli plus Sam – Julia pokazuje życie w Australii – bez cukru i Australia i świat – Karolina pokazuje codzienność w AustraliiJoacorka – nadaje z – Polacy mieszkający w AustraliiRodzina w Australii – niech Was nie zmyli nazwa – nie ma tu góry parentingu. Gosia żyje z rodziną w Australii, ale zdecydowanie akcent położony jest na Australię. 🙂AustriaKasia w Wiedniu – ciekawostki, instaspoty, porady dotyczące stolicy AustriiBangladeszAga w Bangladeszu – Polka pokazująca codzienne odkrywa – Weronika mieszka w Burgas i pokazuje piękno tego bardzo niedocenianego kraju. Prowadzi świetnego by magway – Magda jest rezydentką biura podróży. Pokazuje background pracy jako przedstawiciel biura podróży na bułgarskim Trętowska – autorka książek i dziennikarka. Kopalnia wiedzy o tym niezwykłym – najpopularniejszy polski blog o – Natalia i Artur zamieszkali w Chorwacji i zakochali się w tym – przewodnik po DubrownikuMakarska guide Agata – przewodniczka po DalmacjiCyprNasz Cypr – stosunkowo nowe konto, ale wreszcie pojawił się ktoś, kto pokazuje Cypr! – zakochani w Czarnogórze i… sobie! Jędrzej jest licencjonowanym przewodnikiem po Czarnogórze, a Natalia – mózgiem operacyjnym prawdziwego bałkańskiego konglomeratu. Organizują wycieczki, pomagają osiedlić się w Czarnogórze oraz zarządzają wspaniałymi apartamentami w Budvie. (sprawdziłam na własnej skórze i polecam!) Piszą bloga – klik! Mój wywiad z nimi przeczytacie tutaj!DaniaVia Skandynawia DK – Iga opisuje życie codzienne, zwyczaje i ciekawostkiDominikanaRico Travel – największa lokalna agencja organizująca wycieczki w Dominikanie. Prowadzą grupę o po Dominikanie – Klaudia mieszka w Dominikanie – pokazuje zarówno piękne zakątki, jak i codzienne życie na wyspie. Przeczytajcie wywiad z Klaudią na moim blogu (klik!).EgiptEgipt moimi oczami – Ada jest guest relation w jednym z hoteli w Hurghadzie, napisała ebook o największym egipskim Helail – kopalnia wiedzy o Egipcie – nadająca wprost w jego stolicy!FrancjaFrom Warsaw to Paris – Alicja jest licencjonowaną przewodniczką po stolicy przewodnik – Tomek pokazuje najciekawsze miejsca w Prowansji i na Lazurowym Wybrzeżu!GrecjaAteny:Pod Akropolem – Asia nadaje ze stolicy Grecji, napisała przewodnik po mieście (klik!)Korfu: – Dorota prowadzi lokalną agencję z wycieczkami na Korfu. To kopalnia wiedzy, osoba niesamowicie kreatywna i twórcza. Autorka genialnego bloga i przewodnika (który bardzo Wam polecam!!!) oraz administratorka grupy poświęconej Korfu. Wywiad z Dorotą przeczytacie tutaj!Patrycja Podhorecka travel – mieszka na Korfu oraz pracuje w turystyceKos:Dio i Alex – polsko – grecka para mieszkająca na KosKreta:Polka na Krecie – Marysia pokazuje Kretę wschodnią oraz życie na wyspieDagmara Marcinkowska – przewodniczka po KrecieKreta Blanka Travel – lokalna agencja na Krecie (Stalida)Holidea Kreta – zajmują się wycieczkami po Krecie i rejsami na SantoriniKreta bez filtra – polska rodzina na KrecieVlog Kreta – sporo wskazówek, ciekawostek i propozycji po polsku – lokalna agencja, która codziennie wrzuca relacje z wyspyGruzjaMartyna z Gruzji – kobieta – rakieta. Martyna prowadzi wypożyczalnię aut, napisała książkę i w niebanalny sposób przedstawia Gruzję!HiszpaniaMajorka:Michalina na Majorce – Michalina jest licencjonową przewodniczką po Majorce. Prowadzi genialnego bloga, codziennie ma meeega wartościowy. content dotyczący wyspy. To kopalnia wiedzy!Cocomano Majorka – Natalia i Artur prowadzą lokalną agencję na Majorce, na swoim IG pokazują uroki wyspy, prowadzą również grupę tematyczną poświęconą mama – sporo ciekawych, niesztampowych miejscKasia Jurkowska – Kasia mieszka na Majorce, ma ogromne wyczucie estetyki i pokazuje piękne miejsca, napisała również ebooka o – ten profil to kopalnia instaspotów! Natalia mieszka na Majorce razem ze swoim chłopakiem i stara się pokazywać sporo pięknych – dawka pięknych, instagramowych miejsc!Wyspy Kanaryjskie:Rico Canarias – sympatyczne małżeństwo prowadzące agencję z wycieczkami na Fuerteventurze. Ogrom merytorycznej wiedzy o wyspie! Małgosia napisała genialny przewodnik po Fuercie (gorąco polecam!).Barcelona:Ania Nguyen Van – Ania mieszka w Barcelonie i wkłada ogrom pracy w swój IG. W genialny sposób pokazuje znane i mniej znane zakamarki miasta. Jest kopalnią wiedzy o mieście i okolicach. Pisze ebooka o najlepszych knajpach w Barcelonie. Polecam ten profil!!!Mama w Barcelonie – Aurelia pracuje w hotelarstwie i oprócz pokazywania blasków i cieni życia w Barcelonie, często ma bardzo wartościowy content dotyczący turystyki i funkcjonowania hoteli!La Barcelonka – Ewelina jest przewodniczką i pokazuje na bieżąco sytuację w Spain – Karolina uczy hiszpańskiego, mieszka w Barcelonie i przekazuje bardzo dużo Morka – Polka mieszkająca w SevilliSewilla po polsku – Ania jest licencjonowanym przewodnikiem po mieścieMadryt:Co w Madrycie – licencjonowani przewodnicyHongkongAnia Pyszkov – to moje absolutne odkrycie na IG. Ania pokazuje miasto i… genialnie opowiada o życiu! Mega mądra osoba!IndieAleksandra Zalewska – Ola mieszka w Indiach, pokazuje je, tłumaczy i przekazuje całą masę ciekawostek! – Margita jest indolożką, co sprawia, że jej posty i relacje są pełne merytorycznej Błażejewska – przewodniczka po Bali, wspaniała i mądra. Uwielbiam jej stories! Ten profil to kopalnia wiedzy!IslandiaPolka na Islandii – Olga od 2005 r. mieszka na IslandiiIzraelIsraelfriendly – Karolina jest właścicielką butikowej agencji w Tel z Jordanii – Ciotka mieszka w Jordanii i choć nie pracuje w turystyce to każdy zainteresowany tym krajem powinien do niej wpaść. Uwielbiam jej poczucie humoru i pokazywanie codzienności w niebanalny by Emi – Emilia pokazuje życie w JordaniiKeniaSafari po naszemu – Agnieszka jest związana z turystyką, na profilu pokazuje sporo ciekawych miejsc związanych z KeniąKubaHavanna4u – Ania aktualnie jest w Dominikanie ze względu na brak wylotów na Kubę, ale warto zajrzeć na profil i poczekać na jej Macedonii – Justyna to wspaniała, bardzo wrażliwa osoba. Organizuje niesztampowe wyjazdy do Macedonii, dzieli się swoją wiedzą na blogu, zawsze na bieżąco komentuje wydarzenia w tym kraju. Podrzucam link do wywiadu z Justyną (klik!)MalediwyDzienniki typelka – Magda mieszka w raju, ale pokazuje, że wszystko ma swoje wady i zalety. Na jednej z wysp wynajmuje apartamenty, prowadzi wycieczki i pokazuje zwyczajne życie w niezwyczajnym in 20 kg – Martyna mieszka na Malediwach, nurkuje i ma ogromną wiedzę o tym, co zrobić by raj mógł istnieć jak najdłużej!MalezjaBlond Island Girl – życie codziennie na – Marcelina mieszka na Malcie i chętnie dzieli się pięknymi, niesztampowymi miejscówkami oraz na bieżąco monitoruje najważniejsze i Czarne – Karolina i Piotr mieszkają na Malcie, robią przepiękne zdjęcia i pokazują niesamowite miejsca!MarokoU mnie w Marrakeszu -Kasia pokazuje życie codziennie w jednym z najbardziej turystycznych miast MarokaFidzix – Rokasana nadaje z AgadiruMbelively – dużo informacji prosto z MarokaMeksykPolka w Meksyku – Magdalena pokazuje codzienne (i niecodzienne) życie w MeksykuMeksyk po polsku – licencjonowana przewodniczkaInes travel Mexico – Agnieszka mieszka w Meksyku, jest – Dominika spędziła 4 lata na Jukatanie jako rezydentka biura podróży. Jest kopalnią wiedzy o tym kraju i bazie hotelowej. Wywiad z Dominiką przeczytacie tutaj (klik!) – Karolina mieszka w Niemczech i pokazuje ten kraj w taki sposób, że aż chce się odkrywać naszych zachodnich sąsiadów!NorwegiaKierunek Norwegia – Sylwia podróżuje wokół Norwegii, pisze o niej przewodniki i przekazuje całą masę ciekawostek!PortugaliaAzory:Milena na Azorach – niezwykłe wyspy, świetna osoba i dużo merytorycznych informacji!Madera:Mama dentystka – Marta nadaje z Madery, jest na bieżąco z wszelkimi informacjami dotyczącymi wjazdu oraz pokazuje świetne miejsca na wyspie!Lizbona:The Lisboner – w tym IG nie da się nie zakochać! Przepiękne zdjęcia i fantastyczne spoty!Infolizbona – przewodnik po Lizbonie, zawsze świeże i konkretne informacjePorto:Przewodnik portostory – Patrycja pokazuje zakamarki Porto!Portugalstory – Martinho to najbardziej zabawny i charyzmatyczny przewodnik po PortoRPAMagda w RPA – Magda pokazuje życie w RPA, a mieszka tam od dziesięciu lat!U mnie w Afryce – codzienne i niecodzienne życie w RPARepublika Zielonego PrzylądkaKami na Cabo – Kamila swoją przygodę z Wyspami Zielonego Przylądka zaczęła od pilotowania wycieczek dla największego polskiego organizatora. Dzisiaj Kami prowadzi IG, jest adminką świetnej grupy poświęconej Cabo Verde, udzieliła mi także wywiadu (klik!).Halo rezydent – Monika jest rezydentką największego polskiego organizatora na Cabo Verde. Znakomicie łączy tematy związane z pracą rezydenta oraz informacje dotyczące tego, co dzieje się na Wyspach Zielonego w Singapurze – Magdalena mieszka w SingapurzeHello! It’s Asia – życie codzienne w niecodziennym miejscuSzwajcariaBerni in Switzerland – Berni mieszka w Szwajcarii i pokazuje życie w tym w tropikach – Ela mieszka w Bangkoku i pokazuje jak wygląda Tajlandia z jej franza – Katarzyna mieszka od 4 lat w BangkokuDaria w Tajlandii – Daria mieszka na Koh SamuiTunezjaTunezja moje miejsce – Kinga mieszkała w Tunezji, jej mąż jest Tunezyjczykiem i choć aktualnie są w Polsce to na profilu zawsze są aktualne w Tunezji – Natalia nadaje prosto z TunezjiTurcjaAhududuk – Agata to człowiek – instytucja. Pracowała jako rezydentka, więc turystykę zna od podszewki. Ma znakomite vlogi na swoim kanale na youtube. Jest właścicielką agencji Alanya Online i autorką najlepszej książki jaka wyszła o Turcji!Natusia2307 – Natalia mieszka w Alanyi, pracuje w Alanya Online i… Alanyę pokazuje na swoim profilu. Do tego to przesympatyczna osoba!Alanya Online – lokalna agencja działająca na terenie Riwiery Tureckiej. Ogrom praktycznych informacji dla Kultur – dla Agnieszki zrobiłam wyjątek, bo choć nie mieszka na stałe w Turcji to zna ten kraj jak mało kto i bardzo często do niego wraca. Jej blog to lektura obowiązkowa przed wylotem do po turecku – Magdalena pokazuje życie na wschodzie Turcji!WłochyIt’s Kamila speaking – Kamila wcześniej mieszkała na Sycylii, a aktualnie jest na pięknej Sardynii, gdzie pracuje jako rezydentka. Pokazuje piękno wyspy oraz zaplecze pracy w – Marzena mieszka na Sycylii, wydała ebooka kulinarnego oraz kusi widokami, zapachami i klimatem najbardziej znanej włoskiej Milano – Dominika mieszka w Mediolanie i pokazuje życie we Włoszech, znane i mniej znane zakątki miasta oraz przekazuje masę ciekawostek!Moja mała Italia – region Marche, dużo codziennego życia i ciekawostekZjednoczone Emiraty ArabskieZwiedzanie Dubaju – Asia jest licencjonowanym przewodnikiem po Dubaju. Pokazuje te znane i mniej znane zakątki miasta, na bieżąco informuje o sytuacji w na walizkach – Karolina mieszka w Dubaju, pokazuje zwykłe życie oraz niezwykłe – Sabina oprócz pokazywania życia w Dubaju, podejmuje wiele społecznych i kulturowych savoir – vivre – Kasia od 11-stu lat mieszka w Dubaju, jest kopalnią ciekawostek o tym Rashwan – nadaje z Abu Dhabi i pokazuje całą masę niesamowitych miejsc oraz pięknych hoteli w Emiratach.
Jeśli szukasz pomocy przy planowaniu swojego pobytu na Majorce i nie wiesz od czego zacząć- napisz do mnie. Chętnie pomogę zaplanować Twoje wakacje na Majorce. Stworzę dla Ciebie indywidualny plan zwiedzania. Pomogę wybrać miejsce, w które najlepiej się dla Ciebie wybrać. Do wszystkiego podchodzę całkiem indywidualnie. Krok 1. Wchodzimy na stronę wyszukiwarki RentalCars. W polu „Miejsce odbioru” wpisujemy „Palma de Majorka Lotnisko (PMI)”, wybieramy datę odbioru oraz datę zwrotu i klikamy „Szukaj”. Wynajem samochodu na wakacje – Krok 1.

TOP 10 miejsc, które musisz zwiedzić na Majorce! Co zobaczyć na Majorce? To pytanie zadaje sobie każdy zaraz po zakupie biletu lotniczego, a jeśli jeszcze go nie masz to koniecznie kliknij tutaj. Z tego wpisuje dowiesz się co zobaczyć na Majorce. Przygotowałam dla Ciebie listę top 10 miejsc, które są must see na Majorce. Od … TOP 10!

.
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/148
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/732
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/93
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/746
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/881
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/518
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/988
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/223
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/982
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/420
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/889
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/572
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/196
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/590
  • 9tjtomo0xm.pages.dev/180
  • polacy mieszkający na majorce